Jak bardzo trzeba lekceważyć ludzi, w imieniu i na rzecz których ma się niepohamowane parcie by sprawować władzę, żeby jeszcze przed ich decyzją czuć się reprezentantem ogółu? Raczej bardzo lekceważyć. Jak nisko trzeba cenić tychże samych, by narzucać im swoją wolę? Odpowiedź- raczej bardzo nisko. Z takim traktowaniem mieszkańców Łomży spotykamy się w działaniach kandydata na prezydenta miasta Dariusza Domasiewicza.
Odważna teza? Pora na jej udowodnienie. Przypadek pierwszy. Jeden z portali łomżyńskich poinformował, za odpłatnością co trzeba zaznaczyć, że ubiegający się o najważniejszy urząd w mieście kandydat Domasiewicz, prowadził rozmowy z wójtem gminy Łomża Piotrem Kłysem na temat rozwoju i przyszłości Łomży (i sąsiedniej gminy, ale to sprawa Kłysa). A ja się pytam – w czyim imieniu? Bo na pewno nie w imieniu tych, którzy na Dariusza Domasieiwcza głosu nie oddadzą.
Znajdą się tacy, którzy na niego zagłosują, ale hola, hola – to nie demokratyczna większość tego miasta. Większość, jak mniemam, nie da się omamić marketingowym wciskaniem towaru, bo tak odbieram obiecanie przyszłej rzeczywistości przez wspomnianego wyżej i nie obudzimy się 8 kwietnia z ręką w nocniku. Może jeszcze bym to przełknął, gdyby owy kandydat, jako radny miejski przez lata sprawowania mandatu podejmował takie działania. Ale nie! Nic z tego! Czegoś takiego nie było! Gdyby było, to z pewnością wspierające go medium o tym by napisało.
Dziwię się tylko wójtowi gminy Łomża, Piotrowi Kłysowi, że poszedł na taki układ. No chyba, że sam jest jego współkreatorem, a nawet, czego nie wykluczam, reżyserem głównym. W polityce wszystko jest możliwe, nawet tej mikrej. Tym bardziej, że jak większość dobrze wie, zastępcą Kłysa jest były pracownik portalu 4lomza.pl, promującego na wszelkie sposoby Domasiewicza właśnie. Niektórzy na mieście porównują nawet redaktorów tegoż portalu do grupy rozprowadzającej lidera ekipy na ostatniej prostej przed metą wyścigu kolarskiego.
Przypadek drugi. Dariusz Domasiewicz i towarzystwo skupione pod szyldem „Przyjazna Łomża” od tygodni lansuje hasło – Czas na zmiany! Nie będę rozciągał tego wątku. Ograniczę się tylko do jednego zdarzenia. Mój sąsiad, gdy przeczytał to hasło, określił je dosadnie – żaden ch… nie będzie mi dyktował, co ja mam robić. Ja sam wiem kiedy, co i kogo mam zmienić w swoim otoczeniu. Nie będą mi g… narzucać swojej woli.
Hasło jak hasło, ale po głębszym zastanowieniu się nad sensem słów sąsiada Czesia, przyznałem mu rację…
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz