Kołakowski już zdrowy?

Proszę nie doszukiwać się tutaj jakichś złośliwości. To z troski płynące pytanie. O tym, że zdrowie jest najważniejsze przekonywał już w swojej twórczości Jan Kochanowski. A jak pamiętamy były łomżyński poseł Lech Kołakowski, który karierę parlamentarną kończył pełniąc funkcję wiceministra rolnictwa, w ostatnich dniach, jak nie tygodniach, na urzędzie, przebywał na zwolnieniu lekarskim. Ale skoro zamierza ubiegać się o poparcie łomżan w wyborach na prezydenta miasta to pewnie doszedł do siebie. Czego życzę.

Tak się niefortunnie złożyło, że właśnie pod koniec kadencji parlamentu do oczu i uszu opinii publicznej dotarła wiadomość o handlowaniu wizami. Epicentrum tego politycznego cyklonu umiejscowione było według relacji mediów w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, ale swoim zasięgiem miało objąć także Ministerstwo Rolnictwa i bezpośrednio wiceministra Kołakowskiego. Padło nawet stwierdzenie, że ten lobbował na rzecz udzielenia wiz obcokrajowcom z Azji i Afryki w ilości jednego miliona. Kołakowski wyjaśniał, że to chodziło o sezonowe sprowadzanie do kraju taniej siły roboczej do zbierania płodów z plantacji.

Temat afery wizowej jakby trochę przycichł, jednak z doniesień prasowych możemy dowiedzieć się, że sprawą, oprócz prokuratury polskiej zajmuje się Komisja Europejska, która rozpoczęła niezapowiedziane kontrole w polskich konsulatach. Sprawa i jej wyjaśnianie jeszcze potrwa, ale wracając do byłego posła Lecha Kołakowskiego to jego nieobecność na listach wyborczych Prawa i Sprawiedliwości do Sejmu w jesiennych wyborach parlamentarnych podobno wynikała właśnie z zamieszania z handlem wizami.    

Z czego jeszcze dał się zapamiętać łomżyński poseł Lech Kołakowski po pracy w pięciu kadencjach w Sejmie, oprócz Via Baltiki? Oto kilka wyróżników.

Po pierwsze z akcji mającej doprowadzić do wydalenia z Łomży uchodźców z Czeczenii. To właśnie pochodną tych działań miała być fala agresji, jaka przetoczyła się przez miasto, a jej efektem pobicie kilku kobiet tylko dlatego, że miały na sobie chusty.

Po drugie z nieumiejętnego posługiwania się bronią, a konkretnie z niewłaściwego jej zabezpieczenia przed kradzieżą. Chodzi o broń myśliwską, która wiosną 2018 roku została skradziona z jego domu. Policja wszczęła wówczas postępowanie dotyczące podejrzenia, że niewłaściwie ją przechowywał, ale jak donosiły media – sprawa rozeszła się po kościach. A jakoś umknęła mi informacja, czy Kołakowskiemu cofnięto pozwolenie na posiadanie broni czy nie?

Po trzecie – rok 2018 generalnie nie był rokiem Kołakowskiego. Pod koniec września został zatrzymany przez funkcjonariuszy policji za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h w terenie zabudowanym. Konkretnie w Piątnicy, a jechał z prędkością 108 km/h. W trakcie legitymowania nie pokazał prawa jazdy, twierdząc, że nie ma przy sobie. Błysnął natomiast legitymacją poselską, jakby to miało załatwić sprawę. Nie załatwiło, rajd piracki był nagrany na wideorejestratorze. Kto wie co by było gdyby nie to?

Sprawa faktycznego odebrania Kołakowskiemu prawa jazdy to osobna historia. W grę miała, jego zdaniem, wchodzić sprawa wyższej konieczności i dlatego gnał jaki pirat drogowy. Po dwóch miesiącach od zdarzenia dowiedzieliśmy się, że poseł straci jednak prawko. Policja ostatecznie podała, że nie było wyższej konieczności by jechać z taką prędkością.

W tej wyliczance nie sposób pominąć rozstania Kołakowskiego z Prawem i Sprawiedliwością. To efekt złamania dyscypliny klubowej w głosowaniu nad ustawą zwaną „piątką dla zwierząt”. PiS-owi zależało na przyjęciu tej ustawy. Tak też się stało, ale nie przy udziale posła Lecha Kołakowskiego. Jeszcze przed głosowaniem Ryszard Terlecki poinformował, że w stosunku do tych członków klubu PiS, którzy zagłosują przeciw ustawie będą wyciągnięte konsekwencje, łącznie z zawieszeniem w prawach członka partii i utratą stanowisk i funkcji. Kołakowski zagłosował przeciw i z partią się pożegnał, zyskując w opinii wielu miano zdrajcy PiS-u.  

Baczniejsi obserwatorzy działań Lecha Kołakowskiego pewnie dopisaliby jeszcze coś do tej listy, ale też nie o ilość a o jakość wszak chodzi. I tutaj opuszczam zasłonę milczenia…

Autorzy bloga nie ponoszą odpowiedzialności za treść komentarzy. Jednocześnie zastrzegają sobie możliwość usuwania komentarzy naruszających dobra osobiste.

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *