Czym jest sport? Zdaje się to być proste pytanie, ale odpowiedź na nie, nie jest już tak banalnie prosta. Gdy wpisałem w wyszukiwarkę hasło „sport – definicja”, wyświetlił mi się taki oto opis: wszelkie formy aktywności fizycznej, które przez uczestnictwo doraźne lub zorganizowane wpływają na wypracowanie lub poprawienie kondycji fizycznej i psychicznej, rozwój stosunków społecznych lub osiągnięcie wyników sportowych na wszelkich poziomach
Niby proste, jasne, czytelne, zrozumiałe. Tymczasem jak zacząłem rozkładać przytoczoną definicję na czynniki pierwsze i poddałem analizie, tak, zgadzam się z oponentami, analiza jak najbardziej osobista czyli trącona pewnym subiektywizmem, to zaczęły pojawiać się znaki zapytania. Nie mam pytań ani wątpliwości co do aktywności fizycznej, która wypracowuje lub poprawia kondycję fizyczną, ani co do tego, że sport wpływa na rozwój stosunków społecznych, czyli tak zwanych międzyludzkich, a w niektórych przypadkach, mam na myśli sport przede wszystkim wyczynowy, powoduje osiąganie wyników sportowych na wszelkich poziomach.
Świadomie nie przytoczyłem wpływu sportu na kondycję psychiczną. A to moim zdaniem jest „clou” programu i przeogromna rola trenera. W dużych klubach sportowych w pracę nad tak zwanym mentalem zawodnika zaangażowani są specjaliści, psycholodzy. Mniejsze kluby raczej nie mogą pozwolić sobie na taki komfort, a pierwsze skrzypce odgrywa trener. Czyli rzemieślnik, który jak wytrawny jubiler zmienia okazały diament w brylant.
Łatwo jest nauczyć zawodnika wygrywania, szczególnie jak trafi się na taki talent jak Martyna Krawczyńska, o której ostatnio w Łomży jest głośno, przede wszystkim za sprawą osiągnięć sportowych, ale jej trener zdaje się robić wiele, albo nie robić nic, żeby filarem jej sławy były tylko osiągnięcia sportowe. Ta młoda i utalentowana zawodniczka już została wciągnięta w brudne wiry polityki lokalnej, której apogeum nastąpi 7 kwietnia.
Pani Martyno, to gra wyborcza, obliczona na osiągnięcie określonego celu. Ten cel nie uświęci środków. Proszę nie rzucać cienia na swoje nazwisko. Niebawem, jak sądzę, trafi pani za sprawą swojego talentu do dużo większego klubu.
A teraz o przegrywaniu. Bo czymże jest druga strona medalu w sporcie jak nie przegrywaniem? A z tym, każdy sportowiec stykał się, styka, bądź będzie stykał dużo częściej niż z wygrywaniem. Posłużę się przykładem biegów. Na starcie widzimy osiem zawodniczek. Start. Biegną. Każda daje z siebie maksimum wysiłku. Meta. Wygrywa tylko jedna. Już druga zawodniczka to pierwsza przegrana, a za nią następnych sześć. I tak w każdym biegu.
Umiejętność przegrywania. Pewnie można byłoby napisać na ten temat szereg prac dyplomów wszelakich. To ważna umiejętność i nad tym powinien także pracować trener. Tylko czy sztuki zachowania się po porażce i jak to mówią przyjęcia jej na klatę nauczy trener, który sam nie umie pogodzić się z tym, że nie wszyscy uważają go za „number one”? Przecież w wywiadach po ostatnich sukcesach jego zawodniczki wyraźnie mówił – cytuję: – Na szczęście Martyna wykonała wszystkie moje zalecenia oraz taktykę i wszystko ułożyło się idealnie z moim misternym planem. Wychodzi na to, że gdyby nie Korytkowski, to Martyna Krawczyńska niewiele albo nawet nic by nie osiągnęła.
Panie Korytkowski więcej pokory, skromności więcej szacunku. Jeżeli już nie dla siebie, to dla zawodników, których chłopie trenujesz i masz wpływ na ich psychikę. Nie łam im charakterów i pozwól dokonywać własnych wyborów, a jeżeli zobaczysz, że zawodnik próbuje zejść z głównej drogi, reaguj. Bądź trenerem, wychowawcą, przyjacielem, a nie malutkim, mściwym człowieczkiem.
Fot. Facebook
Martyna, nie idź tą drogą, skup się lepiej na bieganiu bo to Ci wychodzi bardzo dobrze. A gorzkie żale trenera zostaw w spokoju. Bo to już trwa dobre 10 lat albo i dłużej jak ten gość czuję się niedoceniany i kasy mu ciągle mało.
Your point of view caught my eye and was very interesting. Thanks. I have a question for you.