Ściepa na raty Korytkowskiego

Radny miejski Andrzej Korytkowski, który też para się trenowaniem biegaczy i biegaczek oraz prezesowaniem, jak podają różne źródła, niekoniecznie oficjalne, Klubowi Sportowemu Prefbet – Sonarol, ostatnio często gości na czołówkach lokalnych mediów. Jakby to powiedzieć – sam chciał, sam ma. Powody są różne.

Ostatni szlagier to ogłoszenie ściepy na zaspokojenie nieokiełznanej próżności Korytkowskiego (a może nie tylko próżności?). Wątek, że tę ściepę oficjalnie zainicjowała sportsmenka, biegaczka, zdobywczyni wielu medali, a jeszcze więcej pewnie przed nią, Martyna Krawczyńska, pozostawiam na boku. Szkoda tylko dziewczyny, że daje się wmanipulować w prywatną wojenkę nienasyconego sławy i chwały, wielkiego w swoim mniemaniu Andrzeja Korytkowskiego. Ale jest dorosła. Jej sprawa.

Trener i radny miejski A. Korytkowski nie został utytułowany „trenerem roku” i nie otrzymał w związku z tym „Sportowego Laura”. Czy ta nagroda wiąże się też z jakąś nagrodą pieniężną, tego nie wiem. Ale niektóre osoby z jego bliskiego otoczenia, wspólnie i w porozumieniu, także z zainteresowanym jak sądzę, a może nawet za jego staraniem wszak sam o sobie pisze, że na misternych planach się zna, postanowiły na kanwie wyssanej z palca opowieści o krzywdzie, jaka spotkała trenera, radnego miejskiego, zebrać od narodu trochę kasy. Że niby na „społeczny laur”.

Nie będę gratulował tym, którzy do tej ściepy się włączyli i wpłacają datki. Mam tylko nadzieję, że są dorośli i wydają swoją kasę. Pytam tylko nieśmiało – na co mają iść zebrane pieniądze? Czy aby nie na zaspokojenie prywatnych potrzeb radnego miejskiego? Jak zerkniemy w jego oświadczenie majątkowe, to zobaczymy, że takowe są. I to duże.    

O radnym Domasiewiczu, który bajeruje seniorów by zyskać ich poparcie pisaliśmy wcześniej na blogu. Tam chodzi jednak o głosy wyborców. W przypadku radnego Korytkowskiego to już grubsza sprawa. Tu rzecz idzie o pieniądze. I na pewno nie o jałmużnę wielkanocną.